poniedziałek, 11 czerwca 2012

Rozdział I

Weszli do szkoły. Cher była zadowolona, w końcu poznała kogoś kto nie zna jej przeszłości, może się pokazać od tej nowej, lepszej strony.
- Max, zadajesz się z tą wariatką? - skrzywiła się dziewczyna stojąca pod ścianą.
- Kate, nie musisz obrażać każdej dziewczyny, z którą rozmawiam. - Max spojrzał na Cher. Nie wyglądała na smutną, nie pokazywała tego, że te słowa bardzo ją ranią. Ale chłopak widział to wszystko w jej oczach.
- A Cher to bardzo miła dziewczyna. - uśmiechnął się. Kate prychnęła.
- Ty chyba nic o niej nie wiesz... - uniosła znacząco brew, a potem zmierzyła Cher wzrokiem.
Brązowooka odeszła szybko od tej dwójki, nie zamierzała wysłuchiwać jeszcze więcej obelg na jej temat.


Dzień minął szybko ale została jeszcze ostatnia lekcja - historia. Nauczycielka od tego przedmiotu nie trawiła Cher i w sumie z wzajemnością.
- Cher! Co Ty  sobie wyobrażasz?! - nauczycielka krzyknęła gdy zobaczyła dziewczynę jeszcze nie rozpakowaną.
- O co pani chodzi?! - rozłożyła bezradnie ręce.
- Gdzie masz książki?
- W torbie. - dziewczyna wskazała na brązowy, skórzany worek.
- No to je wyjmij.
- Czemu pani czepia się tylko mnie, skoro nikt jeszcze się nie rozpakował?!
- Bez dyskusji! - Cher wywróciła oczami i powróciła do wyjmowania przyborów. Lekcja minęła bez większych problemów. Kiedy dziewczyna zamierzała już wyjść z sali Pani Williams zatrzymała ją.
- Cher. Poczekaj. - obróciła się na pięcie.
- Słucham?
- Chciałabym porozmawiać o twoim wyglądzie... - dziewczyna uniosła pytająco brwi.
- Bo widzisz, te wszystkie twoje ubrania... wyglądają jakbyś nie miała w domu pieniędzy...
- Może i nie mam. - powiedziała sucho i wzruszyła ramionami.
- Matka posłała Cie do bardzo prestiżowej szkoły więc to raczej niemożliwe. - W domu Cher rzeczywiście nie było najgorzej z pieniędzmi. Nigdy nie miały z tym problemów. Jednak po tym gdy ojczym dołączył się do 'rodziny' wszystko szło gorzej.
- Po za tym nie pani sprawa co dzieję się w moim domu... - syknęła i wyszła z sali.
- Cher! - zawołała ją znowu. - Godzina w kozie? - zaproponowała nauczycielka.
- Za co?! - oburzyła się. Nic takiego nie zrobiła za co mogłaby trafić do kozy.
- Jak to za co? Za twoje dzisiejsze zachowanie. - powiedziała z uśmiechem. Cher miała ochotę ją walnąć prosto w twarz. 'Zajebiście' - pomyślała. Jej plany zawsze się burzą. Napisała szybkiego sms'a do Alice żeby poinformować ją o przesiadce w kozie, i o tym, że wpadnie do niej później.


Brązowooka weszła do sali gdzie miała spędzić następną godzinę.
- Cher? - dziewczyna usłyszała miły głos. Babka od wf-u była jedną z nielicznych osób dla których Cher była miła. - Za co Cie dzisiaj wsadzili?
- Za nic. - burknęła, nie miała dzisiaj humoru.
- Jak zawsze. - uśmiechnęła się nauczycielka.
- A żeby pani wiedziała. - odpowiedziała też ze słabym uśmieszkiem.
- Mogłabym Cie wypuścić przed czasem... ale nie dzisiaj... po tym jak ostatnio mnie przyłapali wole trochę przyhamować - mrugnęła do niej, a dziewczyna skinęła z porozumieniem.
Usiadła w ostatniej ławce. Wyciągnęła pamiętnik i zaczęła pisać jakieś notatki. Tak minęła jej większość czasu.
- Siema. - usłyszała tym razem znajomy głos Max'a.
- Wow. - powiedziała z pogardą nawet nie zwracając na niego uwagi.
- Co się stało? - zapytał uśmiechnięty, ale zaraz mina mu zrzedła.
- Nadal chcesz ze mną rozmawiać? - dziewczyna zrobiła wielkie oczy. - Kate nie opowiedziała Ci historii mojego życia? - powiedziała z sarkazmem.
- Nie... i chce z Tobą rozmawiać.
- To może nie powinieneś. - zadzwonił dzwonek, zebrała wszystkie książki i szybkim krokiem wyszła z sali. Max siedział chwilę na miejscu ale potem pobiegł za dziewczyną.
- To może Ty mi opowiesz.
- Nie zamierzam.
- Bo? - zapytał zdziwiony.
- Bo prawie Cie nie znam - wzruszyła ramionami. Chciał spowodować, żeby dziewczyna wreszcie na niego spojrzała, ale nic nie przychodziło mu do głowy więc po prostu stanął przed nią, zatrzymali się. Uniósł jej brodę zmuszając ją jednocześnie, żeby spojrzała mu w oczy.
- Ale możemy się poznać. - wyszeptał.
- Nie chcesz mnie poznać. - Dziewczyna wpatrywała się w jego oczy jeszcze chwilę ale potem wyminęła go i poszła przed siebie. Chłopak przygryzł wargę.
- To może chociaż odprowadzę Cie do domu? - zaproponował.
- Nie idę do domu. - uśmiechnęła się, chłopak nie dawał za wygraną.
- No to odprowadzę Cie tam gdzieś gdzie akurat idziesz.
- Posłuchaj. - dziewczyna zatrzymała się. - Nie wiem co chcesz osiągnąć, ale ze mną Ci się to nie uda, mam skomplikowane życie... Nie jestem taką osobą jaką Ci się wydaje, że jestem...
- O tym dopiero się przekonamy... - cały czas nie odrywając wzroku od Cher.
Dziewczyna wywróciła oczami z uśmiechem i poszła przed siebie. Doszli do domu Alice.
- To tu. - dziewczyna wskazała na duży, biały, zadbany budynek. 
- Wow, Ty tu mieszkasz? - zapytał zdziwiony.
- Chciałabym. - zażartowała. - Tu mieszka moja najlepsza przyjaciółka, może kojarzysz - Alice?
- Nie.. nie bardzo, ale mam nadzieje, że kiedyś ją poznam. - Dziewczyna uśmiechnęła się i otworzyła furtkę.
- No to ten... dzięki za odprowadzenie? - powiedziała niepewnie. Max skinął głową i odprowadził dziewczynę wzrokiem pod drzwi. Pomachała mu słodko i zniknęła za drzwiami.


- Alice? - zapytała. Nikogo nie było w pomieszczeniu. Weszła po schodach zmierzając do pokoju Alice. Drzwi były zamknięte. Zapukała. Żadnej odpowiedzi.
- Alice? Czy jest przy Tobie Luke? - zapytała poirytowana ale z uśmiechem na twarzy.
- Y... Nie! Tak... Znaczy! No, poczekaj chwilę! - Cher zaśmiała się i słuchała szeptów dochodzących zza ściany. Czekała jeszcze chwilę i w pewnym momencie drzwi otworzyły się z impetem.
- Siemanko, wchodź. - zaproponowała Alice. Cher zmierzyła wzrokiem swoją przyjaciółkę i jej chłopaka. Luke miał niedopiętą i krzywo zapiętą koszulę, a Alice nieogarnięte włosy.
- Znasz słowo 'szczotka'? - dziewczyna zapytała z dezaprobatą. Alice zachichotała. 
- Trzeba było mówić, że jesteście razem, nie przerywałabym Wam. - Cher uśmiechnęła się cwaniacko i rzuciła się na krzesło.
- Nie, wgl fajnie, że przyszłaś. - odezwał się Luke. Cher uniosła znacząco brwi.
- No dobra... hah, może akurat moment nie był za dobry... - łobuzersko spojrzał się na Alice, a ona wywróciła oczami i załamana zakryła oczy dłonią. Cher wraz z Lukiem wybuchnęli śmiechem, a Alice próbowała ich uciszać.


Cher spędziła z nimi jeszcze kilka godzin. Marzyła żeby każdy dzień był właśnie taki jak ten. Jednak kiedyś musiała wrócić do domu. Otworzyła drzwi, od razu usłyszała kłótnię jej matki i ojczyma.
- Gdzie się szwendałaś, gówniaro?! - krzyknął oburzony ojczym wstając z fotela. Dziewczyna nie zareagowała, widziała, że jest już po kilku piwach i nie miała zamiaru z nim rozmawiać. Należał do tej grupy osób, którzy robią się agresywni nawet po małej dawce alkoholu. Nie patrzyła na niego, obrzydzał ją, nie wiedziała co matka w nim widzi i dlaczego jeszcze nie wyrzuciła go z domu.
- Mówię do Ciebie! - złapał dziewczynę za nadgarstek. Popatrzyła najpierw na jego dłoń potem na twarz. - Mówię do Ciebie! - powtórzył jeszcze bardziej wściekły. Matka stała z tyłu przyglądając się całemu zajściu, a po jej policzku kolejno spływały słone łzy. Cher przeraził ten widok. Chciała wyrwać rękę ale ojczym był silniejszy.
- Trochę szacunku!
- Mam gdzieś szacunek dla Ciebie - burknęła.
- Uspokój się! Mów gdzie byłaś! - krzyknął.
- Tom! Zostaw ją! - matka ledwo wydusiła przez łzy wstawiając się za córką.
- Zamknij się, powiedziałem! - ojczym zwrócił się w stronę swojej żony. Cher korzystając z okazji wyrwała rękę, pobiegła na górę i zamknęła się w pokoju.


- Nie tak miało być... - szepnęła patrząc na zdjęcie sprzed paru lat ze swoim prawdziwym tatą.
Oczy zrobiły się mokre od łez. Szybko je przetarła i poszła do łazienki się ogarnąć. Na szczęście miała łazienkę połączoną z pokojem, więc nawet nie musiała wychodzić na korytarz.
Zasnęła w rekordowym tempie. Wstała po 10:00, zakończenie roku szkolnego było o 11:00. Zeszła na dół do kuchni. Cała rodzina wydawała się jakby nie pamiętała o wczorajszym wieczorze. Tom był zadowolony, mama uśmiechnięta, a Sophie dumna. 
- Brawo, Sophie! Pięknie! - Emma ucałowała córkę u czoło, zabierając jednocześnie od niej świadectwo szkolne. Cher podeszła do lodówki nie zwracając na nikogo uwagi i zabrała karton mleka. Wyjęła płatki z szafki, i zrobiła sobie śniadanie.
- A Ty? - zaczęła pierwsza Emma.
- Co ja? - wzruszyła ramionami.
- Twoje oceny? - wyrwał się Tom.
- Tato, mogę iść... - Cher słysząc te słowa nie wytrzymała.
- Sophie! On nie jest twoim ojcem! - wszyscy zamarli - Chyba, że o czymś nie wiem... - spojrzała zła na matkę.
- Oceny przyniosę po 12:00 ... - rzuciła zabierając miskę i pobiegła na górę. Chwilę później była już gotowa.


- Idzie nasza wariatka. - rzuciła Kate widząc zbliżającą się Cher.
- Dałabyś już spokój! - oburzył się Max.
- No już nie denerwuj się tak, złość piękności szkodzi - szepnęła mu na ucho. Splotła swoją dłoń z jego, i musnęła jego policzek. Cher widząc to, zwyczajnie odwróciła głowę. Miała gorsze problemy niż zadurzenie się bez wzajemności...

1 komentarz:

  1. Zaczyna się całkiem fajnie :D Pisz jak najszybciej następny xD Zapraszam do mnie ;P

    OdpowiedzUsuń