sobota, 11 sierpnia 2012

Rozdział II

- Powie jeszcze jedno zdanie, a umrę z nudów. - Alice rozleniwiła się na krześle. Dyrektor szkolny kończył swój monolog o bezpieczeństwie na wakacjach.
- A i tak nikt go nie wysłucha... - ciągnęła dalej gwałtownie machając dłońmi.
- Przetrwaj to, a będziesz miała dwumiesięczny spokój. - przypomniała jej Cher.

W końcu odebrały świadectwa i udały się do domów. Cher weszła do budynku, matka siedziała przy blacie, dziewczyna rzuciła kartkę z ocenami i czekała na komentarz. Nie uczyła się źle, można by powiedzieć, że jak na drugą klasę liceum idzie jej niesamowicie - same 4,5 ... tylko ta przeklęta historia - 2.
- Dwója z historii?! - wykrzyknęła przerażona Emma.
- Tylko to zauważyłaś? - Cher popatrzyła poirytowana.
- Reszta nie jest zła, ale mogłabyś się bardziej starać...
- Serio?! - zamilkła. - Niesamowite! - mówiła do siebie.

Cher przeglądała sieć w poszukiwaniu jakiegoś ciekawego zajęcia. Impreza u Blake'a to w miarę dobre wyjście - pomyślała. Alice oczywiście bywała na każdej tego typu 'bibie'. Wybrała jakieś ciuchy i pobiegła do łazienki sprawić, żeby 'jakoś' wyglądała.

- Przyszłaś! - wykrzyczała uradowana i lekko podpita Alice.
- Jak widać - wzruszyła ramionami.
- Rodzice Cie puścili? - zarobiła zdziwioną minę.
- Nie, nie musieli. Dobra nie nudź się ze mną leć do swojego chłopaka i znajomych. - mrugnęła i wskazała palcem na Luke'a. Alice nie pomyślała nawet żeby zaprzeczyć tylko tanecznym krokiem ruszyła w stronę wybranka. Cher zaśmiała się widząc swoją przyjaciółkę w takiej sytuacji.

- Śledzisz mnie?
- Y, że co? - Cher obróciła się przerażona.
- Hah, to był żart... - wykrzywił się.
- Upsi - wzruszyła ramionami udając przejęcie. Max wyprodukował najbardziej czuły uśmiech na jaki było go stać. Czemu on ma takie śliczne oczy?! - pomyślała Cher. Skinęła głową złapała za kubek i odeszła od towarzysza. Max popędził za nią.
- My się chyba znamy, prawda? - ciągnął dalej przeciskając się przez tłum.
- Całkiem możliwe. - przyznała bez wyrazu dalej krocząc pewnie przed siebie.
- Całkiem pewne - sprostował. Cher wywróciła oczami ale była zadowolona. W końcu doszła do kuchni, otworzyła lodówkę i wyjęła piwo. Odwróciła się, jej oczom znów ukazał się Max.
- Nie odpuszczasz, co? - uśmiechnęła się i złapała za otwieracz.
- Nigdy.
- Ciekawe... - błądziła wzrokiem po całym pomieszczeniu byle tylko nie spojrzeć mu w oczy, wiedziała, że gdyby to zrobiła zagubiłaby się w nich natychmiast.
- Gdzie Kate? - zapytała starając się przerwać tą okropną ciszę.
- A czemu ja miałbym to wiedzieć? - zdziwił się. Znów wzruszyła ramionami.
- Wydawało mi się ... że ... wy, Ty i Kate jesteście...
- razem?! - zapytał rozbawiony. Kiwnęła głową. - nie no co Ty, nic do niej nie czuje.
- Pocałunek to nie jest nic...
- A jednak zauważyłaś. - zaśmiał się.
- Co?! Nie, ja... - pokręciła przecząco głową starając zmusić się do wymyślenia jakiegokolwiek wytłumaczenia.
- Dobra, dobra
- Ugh! - złapała piwo i wyszła na taras.


- Lepiej się czujesz? - zapytał troskliwie głaszcząc jej włosy.
- nie. - burknęła.
- To nie dobrze... Blake to mój dobry kolega pozwoli nam tu przenocować jak już wszyscy pójdą, chyba, że wolisz i dasz rade dojść do mojego domu.. - popatrzył na nią łobuzersko. Alice uśmiechnęła się marnie.
- Czemu Ty mnie kochasz, nie powinieneś mnie kochać, przecież ja jestem taka okropna, a może Ty mnie nie kochasz, jesteś ze mną z litości! - W jej oczach pojawiły się łzy, a zaraz potem odsunęła się od Luke'a i zanurzyła twarz w poduszkę.
- Oj, kochanie, na pewno za dużo wypiłaś. - przysunął się do niej i objął ramieniem, całując ją jednocześnie w policzek.
- I kocham Cie - podniosła się i smutno na niego popatrzyła - .. i nie z litości... - dodał czule. Nagle na jej twarzy ukazał się szczery uśmiech.


Cher usłyszała kroki za sobą, mógł to być ktokolwiek, ale ona wiedziała, że to Max.
- Ile można siedzieć na tarasie?! - zapytał uśmiechnięty siadając na podłodze tuż obok niej.
- Jak widać dość długo. - Max delikatnie położył dłoń na jej dłoni. Cher drgnęła i odskoczyła od niego.
- Spokojnie, to było niechcący - skłamał. Speszył się, miał nadzieje, że uda mu się zrobić coś więcej, a ona nawet nie chce złapać go za rękę. Nic dziwnego, poznali się zaledwie kilka dni temu.